Otóż pozwolę sobie się z tym nie zgodzić.
Poniżej mój dawny balkon w typowym bloku w Zielonej Górze. Chociaż donic było sporo (a rosły w nich typowe dla ogrodów rośliny:), było miejsce na karimatę czy kocyk, który wyciągaliśmy z mężem wieczorkiem na miłe nasiadówki. W dzień mieścił się na balkonie nawet malutki (1 m średnicy:) basen dla Marty. Królem był wiciokrzew, który pokrywał wszystko, włącznie z drewnianymi roletami, którymi osłanialiśmy się od prażącego słońca w letnie dni. Ech, wspomnienia...
Każdą przestrzeń można zmienić w zielony kawałek naszego świata. Sposobów jest mnóstwo. Oto na szybko wyszukane obrazki, jak radzą sobie inni. Można skopiować tylko jakiś element, jeśli balkon rzeczywiście jest z tych fikcyjnych, czyli tylko na sznurki do prania. Ale coś na pewno da się upchnąć.
Balkon może być kwietny, ale też warzywny. Oto przykład.
A gdy nie ma tyle miejsca? To może jest parapet.
Można tu uprawiać zarówno kwiaty, jak i warzywa, które wyglądają równie ciekawie przez swą różnorodność i ciekawe zestawienie. Ważne jednak, by pamiętać o preferencjach roślin i nie sadzić w jednej donicy tych, które lubią słonce i piach z cieniolubnymi wymagających sporo wody. Warto zatem przeczytać etykietki na opakowaniach nasion czy doniczkach kupowanych w sklepach ogrodniczych.
Doniczki również nie muszą być z przypadku. Gdy dobierzemy w podobnej kolorystyce albo przynajmniej stylistyce, nasz parapet, a przez to i balkon, może wyglądać romantycznie, nowocześnie, industrialnie czy... recyklinowo:)
Czas na ściany. To przestrzeń, którą na balkonach wykorzystać po prostu trzeba. Można skusić się na eleganckie gotowce plastikowe lub innych tworzyw sztucznych z bocznymi otworami albo skrzyneczki różnej maści i rodzaju.
Albo uruchomić wyobraźnię i stworzyć coś z niczego:
No i donice, różnej maści i kształtu. Ustawiane na półkach, stolikach, podłodze, wieszanych na parapetach, ścianach. Szaleństwo możliwości:)
Poniżej pomysłowa konstrukcja osłaniająca przed słońcem, a i rewelacyjna pod groszek pachnący czy fasolę ozdobną. Oczywiście można też wybrać jadalne odpowiedniki:)
albo terakotą. Przyznaję, że marchewka w donicy mnie kusi:)
A poniżej istne szaleństwo. Ale w tym szaleństwie jest jakiś sens...
Oczywiście na początku nie wygląda to aż tak urokliwie. I to kłopot zarówno balkonowców, jak i tych z małymi ogródkami (np. mój), gdzie nie ma szans na szklarenkę. Ale ten okres kiełkowania i pikowania daje inna radość - z obserwacji fenomenu natury:) i efektów własnej pracy.
Najlepsze rozwiązanie na świeże warzywa dla tych, którzy nie mają swoich ogródków :)
OdpowiedzUsuńTo prawda!!! Oczywiście wielkiego szaleństwa pewnie nie ma, ale w tym roku np. szaleńczo wręcz obrodziły pomidory i to w każdych warunkach, więc i na szaleństwo czasem można liczyć:) A zabawa i satysfakcja ogromna. I najwazniejsze - nigdy nie należy się zrażać:)
OdpowiedzUsuń