23 lutego 2013

Jak daleko nam jeszcze do Chelsea...

Na targach ogrodniczych Gardenia w Poznaniu byłam chyba cztery razy. Po raz ostatni w miniony piątek. Pierwsze zwiedzania targów oszałamiały mnie nieco, bo wszystko było nowe. Dotykałam każdego kwiatka, zbierałam wszystkie możliwe ulotki. Chłonęłam każde słowo przyjmując za wiarygodne i na prawdę ciekawe, nowatorskie. Po dwuletniej przerwie pojechałam znów.
Pozytywnie nastawiona. Było... fajnie. To enigmatyczne słowo chyba najbardziej tu pasuje. Ze stoisk najbardziej spodobało mi się szkółki Wybicki.

A poza tym? Rośliny były cudne (szczególnie ciemierniki, królowie tej pory roku w ogrodzie), ale wiadomo luty nie jest dobrym momentem by chwalić się roślinami, bo wiele jeszcze śpi, a podpędzone nie prezentują się tak okazale, jak w szczycie swego naturalnego rozwoju.
Nie o rośliny jednak mi chodzi, bo tych wstydzić się nie mamy najmniejszego powodu. Asortyment jest ogromny i nasze szkółki produkują w większości na prawdę dobrej jakości materiał.
Wielki niedosyt mam natomiast jeśli chodzi o małą architekturę, wyposażenie ogrodów. Tutaj nasze rodzime firmy w ogóle nie nadążają za światowymi czy europejskimi trendami. Coraz więcej pojawia się ciekawych donic, ale reszta?
Na całych targach znalazłam tylko jedną firmę oferującą nowoczesne pawilony i altany ogrodowe. Ceny są od kilkunastu tysięcy złotych w górę, owszem, ale przynajmniej ktoś, kto ma ochotę i pieniądze, ma wybór.
Z elementów metalowych zostają tylko oklepane już wszędzie pawiloniki z łuczkami, które na dobrą sprawę nadają się tylko do różanek, a i tam nie zawsze dobrze wyglądają.
W przypadku form artystycznych dominują nadal dziewczęta z dzbankami albo siedzące na kamieniach czy ławkach dzieci. Na pytanie, czy można zamówić realizacje autorskiego pomysłu, wszyscy rozkładali ręce - my to tylko sprowadzamy. Cóż. Dziwne, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby zrobić formy proste z metalu, bez udziwnień, zespawać kilka kółek, kwadratów, prętów, wygiąć kawałek blachy. Takie elementy teraz stawia się w ogrodach. To widać na wszelkich pokazach ogrodniczych na Zachodzie. A ludzie, czyli potencjalni klienci, naoglądają się zdjęć i filmów chociażby z Chelsea Flower Show i chcą mieć taki pawilon wielki u siebie, albo wygiętą metalową wstęgę, albo taką prostą kaskadę. A tu klops. Nie wiem, czym wytłumaczyć ten fakt, by chyba nie tym, że nasi rzemieślnicy nie mają umiejętności.
I taki mi mały niedosyt został.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...