24 lutego 2013

Wieści z parapetu

Winna jestem kilka słów o spotkaniu w sprawie alternatywnych działań zieleniarskich w mieście. Było energetycznie i chyba twórczo. Kilka pomysłów zrodziło się na poczekaniu, choć wiadomo, że takie rzeczy trzeba przetrawić na spokojnie. Tutaj kilka słów więcej. Zobaczymy, co z tego ostatecznie wyjdzie.
A tymczasem wieści z parapetu.
Pojawiła się mszyca. Zżarła mi bazylię i zaczęła przystawiać się do pietruszki. Tej pożreć nie dałam. Zgarniałam każde zielone łażące coś z łodyżek. Jest na razie spokój, ale to znak, że warto się przyjrzeć naszym uprawom parapetowym, szczególnie tym, które docelowo trafią do ogrodu. One są najbardziej podatne. I jak najszybciej trzeba interweniować.
Słońca baaaaardzo mało. Od kilkunastu dni nie było chyba godziny słonecznej. Sadzonki wyciągnęły się niemiłosiernie na parapecie i za bardzo nie wiem, jak im pomóc. Muszą wytrzymać.
Co do zasiewów, mam z nimi kłopot. Ostatnio posiałam poziomkę i dodatkowo lobelię. Nie oznaczyłam ich jednak (w sensie - nie podpisałam, w którym pudełku co jest), a kilka razy przestawiałam je na parapecie, by się wszystko zmieściło i teraz nie wiem, gdzie lobelia, gdzie poziomki, a gdzie szałwia. Będzie loteria i wielka zgadywanka, jak przyjdzie do pikowania:)
Dlatego radzę, by ci, którzy jeszcze pamiętają albo siać dopiero będą, niech oznaczą sobie swe zasiewy. To na prawdę ułatwia życie. A sposobów jest mnóstwo. I to całkiem sympatycznych (inspiracje z google:)














Ta ostatnia przekonuje mnie chyba najbardziej ze względu na to, że łatwo ją zrobić, wygląda ładnie i zawiera ważną informację - oprócz nazwy jest też data wysiania nasion. Polecam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...