Wiedziałam więc, że w moim ogrodzie znaleźć się musi. Małą sadzonkę podzieliłam na trzy części. Już w pierwszym roku rozrosły się pięknie i maja plany dalszej inwazji, z czego, na razie się ciesze ja i znajoma, która już czeka na wymianę krwawnikową (ona ma różową odmianę 'Summer Pastels' - na zdjęciu poniżej), a ja zakochałam się w terakotowej odmianie 'Terracotta'.
Zakwitł w czerwcu, gdy po wiosennych kwiatach zostało puste wspomnienie, a letnie jeszcze nie pokazały swej świetności. Pszczoły i motyle były wniebowzięte. Po ścięciu przekwitłych kwiatostanów, wypuścił nowe, równie piękne zdobiące rabatę do... dziś. Przyznaję, nie ścięłam ich przed zimą, choć we wszelkiej literaturze zalecają to, by nie dopuścić do rozsiania. Hmmm. W przyszłym roku:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz