10 października 2012

Krwawy uparciuch

Zapałałam do niego miłością bezwzględną, podobna do tej, z jaką on pokonuje wszelkie przeszkody, by zawładnąć kolejnym skrawkiem ogrodu. Na razie oddaje mu wszystko, co chce, bo mnie urzeka, czaruje, wynagradza swoim pięknem i wytrwałością niedociągnięcia innych, niby pewnych, niby niezastąpionych. Oto on - krwawnik pospolity (Achillea millefolium). Jego biały, pospolity niby kuzyn od lat towarzyszył mi spacerom polnymi drogami, miedzami i wykrotami. Nie poddawał się, gdy dziecięce jeszcze ręce próbowały zrobić bukiet dla mamy z kwiatów maleńkich, nie za ładnie może pachnących, ale urzekających żółciutkim oczkiem i elegancja płatków. Wyrywałam z korzeniami i odgryzałam łodyżki, by osiągnąć poczochrany nieco, ale zawsze cel.
Wiedziałam więc, że w moim ogrodzie znaleźć się musi. Małą sadzonkę podzieliłam na trzy części. Już w pierwszym roku rozrosły się pięknie i maja plany dalszej inwazji, z czego, na razie się ciesze ja i znajoma, która już czeka na wymianę krwawnikową (ona ma różową odmianę 'Summer Pastels' - na zdjęciu poniżej), a ja zakochałam się w terakotowej odmianie 'Terracotta'.
Zakwitł w czerwcu, gdy po wiosennych kwiatach zostało puste wspomnienie, a letnie jeszcze nie pokazały swej świetności. Pszczoły i motyle były wniebowzięte. Po ścięciu przekwitłych kwiatostanów, wypuścił nowe, równie piękne zdobiące rabatę do... dziś. Przyznaję, nie ścięłam ich przed zimą, choć we wszelkiej literaturze zalecają to, by nie dopuścić do rozsiania. Hmmm. W przyszłym roku:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...