Jesienny
ogród zdumiewa mnie codziennie. Coraz więcej w nim żółci, czerwieni, złota. Są
też fioletowe piękne plamy -astry. Przyznam, że zaskoczyły mnie mocno, bo kupowałam jako krzaczaste, a okazały się nowobelgijskimi i musiałam w środku sezonu je przesadzać, bo by przysłoniły całą rabatę pod samym tarasem.
To jednak mój kwiat na dziś.
I nie tylko mój, bo także są uwielbiane przez pszczoły. Uwijają się nad chmurą fioletowych kwiatków przez cały dzień.
Ich nazwa - aster - pochodzi z języka greckiego i oznacza gwiazdę. Prawda, że lepszej nazwy mieć by nie mogły? Według literatury astry lubią słońce, ale u mnie niektóre rosną w cieniu i dają sobie doskonale radę. Faktem jednak jest, że w cieniu szybciej atakuje je mączniak (są niestety bardzo podatne), szczególnie gdy są za gęsto posadzone.
Nie mam wszystkich gatunków, tylko wspomniane krzaczaste (Aster dumosus) i nowobelgijskie (Aster novi-belgi). Pierwsze osiągają od 20 do 50 cm wysokości i tworzą zwarte kuliste kępy. Astry nowobelgijskie królują natomiast nad rabatami, warto wiec posadzić je z tyłu, bo osiągają nawet 160 cm. Warto jednak zadbać o podpory. ja tego nie zrobiłam i część się "położyła".
Co je łączy? Lubią żyzną i wilgotną glebę, bardzo szybko się rozrastają przez rozłogi i odrosty korzeniowe. No i są całkowicie odporne na mróz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz