09 lutego 2014

Weekend na wsi z sekatorem i kiełbaską w tle

Wiosennie było, oj wiosennie. Jeszcze tydzień temu, dokładnie tydzień spacerowaliśmy po zaśnieżonym lesie, zjeżdżaliśmy, tzn. Marta zjeżdżała na sankach, robiliśmy orły

i budowaliśmy bałwana, a dokładniej leśną panią bałwankową o imieniu Matylda.
 A w miniony weekend całkowita zmiana klimatu. No dobra, strefy klimatycznej nie zmienialiśmy, stąd upałów nie było, ale wiosna pokazała się nam niemal w całej swej początkowej okazałości:)
Ja, jak zwykle z sekatorem, przyczaiłam się przy starym krzewie agrestu. Nie był przycinany od lat, zapomniany w starej części ogrodu. Skazany na wycięcie, bo słabo owocował. Przekonałam jednak tatę, by dać mu szansę i wzięłam się za przycinanie. Oto efekt. Ale o ile ciekawszy będzie latem, gdy pojawią się nam nim owoce. Bo pojawią sie na pewno.
Tym bardziej, że zakochałam się w hotelach dla owadów zapylających. I nawet zaczęłam budować takie konstrukcje. Wkrótce się nimi na pewno pochwalę.
PRZED
PO
 Gdy ja przycinałam, najmłodsze pokolenie w rodzinie wspinało sie na drzewa, szukało patyczków, na rozpalenie ogniska i ganiało po zaoranym polu. Doborowe towarzystwo, mnóstwo świeżego powietrza i od razu apetyt urósł. Kiełbaska z pieczonym na ognisku chlebkiem była wyśmienita.
 A na koniec skoki przez ognisko, jak na prawdziwych biwakowców przystało:)
Wrociliśmy przed chwilą do Zielonej Góry. Kurtki jeszcze pachną ogniskiem...

2 komentarze:

  1. Przycięty krzak agrestu wygląda imponujaco. Aż czuję jak mu się lepiej oddycha.:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj zjadłoby się taką kiełbachę..oj zjadło :)

    OdpowiedzUsuń

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...