I po raz kolejny rankiem mąż mój szanowny musiał skrobać szyby samochodu. No cóż, wieczorki, noce i poranki chłodne są, rześkie - powiedziałabym. Kupiłam sobie już nawet śniegowce (!) do prac w ogrodzie, bo mi marzną bardzo stopy w kaloszach, nawet gdy skarpety narciarskie podkradane mężulkowi ubieram.
Zimne stopy to tez sygnał, że czas najwyższy zająć się ciepłolubnymi roślinami.
Nie wszystkie rośliny uda się nam przechować w ogrodzie w stanie niemal nienaruszonym przez niskie temperatury. Cześć z nich, jak sama nazwa wskazuje, wytrzymują tylko jeden sezon. A mróz je zabija. Chyba że... je przeniesiemy do ciepłych pomieszczeń. Może to być szklarnia, oświetlona piwnica, garaż. Ja nie mam takich warunków. Jedyne, którymi mogę roślinom zaproponować, to miejsce na parapecie albo podłodze przy oknie.
Nie mam u siebie oleandrów, cytryn i takich tam innych, ale dalie już mi ścięło na amen, begonie też poszły do kosza, komarzyce, koleusy. Ale zabezpieczyłam się zawczasu i tym, którzy jeszcze tego nie zrobili, radzę, by uczynili to jak najszybciej. A chodzi o pobranie sadzonek.
Mając w pamięci ubiegłoroczne zastawione okna z wybujałymi roślinami, w tym roku wzięłam szczepki tylko z tych, na których mi zależy najbardziej: werbeny patagońskiej, koleusów, goździków. Ale na próbę mam tez kilka sadzonek lantany i wilca.
Co jeszcze można sadzonkować? Niecierpki, fuksje, werbeny... Można też wykopać całą roślinę, wsadzić do donicy i spróbować przenieść do domu, by przezimowała i szczepki wziąć wiosną.
Przenosząc rośliny do domu trzeba jednak dokładnie je obejrzeć, czy przypadkiem nie wznosimy sobie też jakiegoś grzyba czy robaczków. U mnie na tarasowej kapuście ozdobnej zaroiło się od mączlików, więc teraz muszę baaardzo uważać, by ich nie zaprosić do domu.
A może i pelargonię wezmę, bo pięknie teraz rozkwitła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz