Na zerwanie poczeka jeszcze kilka tygodni. Już planuję, co z niej zrobię :)
Nie był to jednak czas całkowicie bezczynny. Bo oprócz ganiania, podjadania i wycieczek rowerowych robiliśmy z dzieciakami ciekawe rzeczy. Ze "śmieci" wyszperanymi w piwnicy i worku z makulaturą :)
Oto trzypiętrowy (bo każde piętro jednego z małych architektów) dom ze zjeżdżalniami do wielkiego basenu.
Kilka starych serpentyn przyklejonych do patyczka i zabawa na całego przez pół godziny. To się nazywa efektywne wykorzystanie materiału:)
A na deser monidło z kartonu po ... czymś sporym. Wstępnie w środku miał być smok, ale ze względu na moje ograniczone umiejętności ilustratorskie i niebezpieczeństwo, że o bycie smokiem będzie walka, powstał paź. Ostatecznie każdy był każdym:)
Sielski urlop w rodzinnej wsi za mną.
Naładowana, wypoczęta, pełna pomysłów i z listą rzeczy do zrobienia wracam do domu, pracy i mojego ogródka. Przywitały mnie soczyste maliny w moim malutkim własnym zagajniczku i przesłodkie truskawki (mimo, że rosną w cieniu, bo maliny je zasłoniły).
I zapach heliotropu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz