22 stycznia 2015

Warzywne rozważania przy obiedzie

Co to jest warzywo? 5-latka zapytała znienacka, niby mimochodem, grzebiąc w talerzu z kaszą i gotowaną marchewką. No i zaczęła się ekwilibrystyka. Niby oczywistość nad oczywistościami, że to rośliny zielne, które można zjeść, ale uwierzcie mi - w powodzi pytań: a dlaczego? a skąd wiem? a czy próbowałam? a po co? oczywistości stają się wyzwaniem intelektualnym.
Mamy utarty kanon warzyw, które najczęściej widujemy w marketach, na straganach, w ogródkach. Jakie to? fasola, kapusta, sałata, pomidory, kalarepa, kalafior (a przecież to kwiat jest - odparła rezolutna i dumna z siebie córa). No właśnie. Bo pozostaje jeszcze kwestia tego, co my z tych warzyw jemy. A możemy jeść ich łodygi, korzenie, liście, kwiaty, owoce. 
Ale żeby zjeść, trzeba je kupić, a najlepiej samemu wyhodować. Uprawia się je w gruncie, na grządkach, w szklarniach, na polach, w ogrodach, na działkach, w donicach, workach, puszkach. Pomysłów jest mnóstwo. 
Ważne jednak, by dobrze dobrać rośliny do warunków, jakie możemy im zaproponować. W pojemnikach ładnie rośnie bakłażan, papryka, pomidor, fasola wielkokwiatowa, sałata, cukinia i boćwina, a także borówka amerykańska, truskawki i figi oraz większość gatunków ziół (np. bazylia, mięta, rozmaryn, tymianek). Ale tutaj uwaga! Nie można zapominać o podlewaniu i nawożeniu, bo inaczej nic z tego nie będzie.  
A jakie lokum? Najlepsze to słoneczne i z urodzajną ziemią. 
Do tych najbardziej żarłocznych należy brokuł, wszystkie odmiany dyni i kapusty, kalafior, ogórek, papryka, pomidor, bakłażan, por, seler, ziemniak i szparagi. Średnie wymagania ma sałata, czosnek, kalarepa, marchew, rzodkiewka, chrzan, burak ćwikłowy, szpinak i cebula. Najmniej "zje" bób, groch, fasola karłowa, pietruszka, szczypiorek i większość ziół.
Zatem gdy planujemy płodozmian (jak zjemy jedne warzywka i chcemy wykorzystać miejsce na kolejne), to warto trzymać się kilku zasad: nie sadzimy po sobie tych samych warzyw w tym samym miejscu. Najlepiej też po tych najbardziej żarłocznych sadzić te mniej żarłoczne. Wtedy sobie poradzą i te, i te. 
No i przyjazne sąsiedztwo. O uprawie współrzędnej już pisałam. Przypomnę tylko, że nie wszystkie rośliny za sobą przepadają i lepiej niektórych nie sadzić obok siebie, bo wprawdzie krwawej jatki nie będzie, ale i plony okażą się marniutkie. Pozytywne przykłady? Burak z cebulą i kalarepą oraz sałata głowiasta z rzodkiewką. 
A gdy chcemy ograniczyć chemię (kto by nie chciał:), to nawozimy organicznymi nawozami (np. biohumusem lub kompostem) i sadzimy rośliny tak, by szkodniki albo uciekały, albo skupiały się na roślinnych pułapkach, które rosną szybko i wyrzucamy je szybko do śmieci wraz ze szkodnikami, oczywiście. Cząber ogrodowy odpędza mszyce, a trybuła jest doskonałym odstraszaczem mrówek, mszyc i ślimaków. No i podobno przeciwdziała mączniakowi na sałacie. Z takim zastosowaniem będzie chyba od tego roku moja ulubiona rośliną. Szałwia też ma swoje zalety. W jej towarzystwie dobrze rośnie marchewka, kapusta, truskawki, pomidory i... róże. Jeśli wybierzemy jedną z odmian o pstrych lub srebrnych liściach, to kompozycja wyjdzie nam nie tylko użytkowo zachwycająca, ale też wizualnie nie pozostawiająca nic do życzenia. Mięta też się przyda, bo odstrasza mrówki. 
A kogo rośliny nie lubią? Orzecha włoskiego. A dokładniej, to on nikogo nie lubi, wszystko wyjada, wypija i jeszcze sieje swe garbniki na wsze strony. Więcej rad tutaj
A dzisiaj dowiedziałam się, że zjawisko wydzielania przez rośliny substancji do ziemi, wody i atmosfery, które potem hamują lub przyspieszają kiełkowanie, rozwój, dojrzewanie sąsiadów, fachowo nazywa się ALLELOPATIĄ. Ładne słowo. 

Kilka rad (niby oczywistych, ale przypomnieć nie zaszkodzi:
- niedużym roślinom (np. sałata, szczypiorek) wystarczą małe pojemniki (niektórzy twierdzą, że nawet na wacie wyrosną - nie sprawdzałam:), większe (np. pomidory, cukinia) wymagają więcej przestrzeni wypełnionej ziemią

- jeśli warzywa uprawiamy w donicach, to konieczny jest odpływ, bo warzywa powinny mieć wilgotno, jednak bardzo łatwo je przelać, a wtedy gniją o wiele szybciej niż rośliny ozdobne
- warzywa lubią i potrzebują światła do dobrego funkcjonowania, przynajmniej 6 godzin dziennie w słonecznym miejscu - to minimum. Gdy nie mamy słonecznego parapetu czy balkonu, zostaje nam uprawa mięty i bazylii, które zadowolą się kilkoma godzinami słonecznymi.

- w jedną donicę sadzimy najlepiej jedną roślinę, szczególnie gdy donice te nie są za duże. Lepiej mieć jedna dorodną i owocującą roślinę niż kilka rachitycznych i chorowitych (bo ciasnota sprzyja chorobom i atakom szkodników)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...