I tak zastał mnie nowy rok, a właściwie kolejne już jego dni.
Po wojażach świąteczno-noworocznych (w bardzo ładne miejsca zresztą) doszłam jednak do wniosku, że ja jednak do podróżnych dusz nie należę, włóczęgostwo jest mi obce na dłuższą metę. Lubię swoje miejsce, swoją łazienkę, swoją poduszkę i widok za oknem. Nie żebym nigdzie wyjeżdżać nie lubiła, ale jakoś ten czas ostatni gorący był bardzo i z nowym rokiem postanowiłam przystopować nieco. Przynajmniej z nastawieniami, bo postanowienia? Hmmm. Siedzę właśnie z kubkiem grzanego wina i tabliczką czekolady, więc z przyjemności rezygnować nie zamierzam. Może jakiś język po drodze podszlifuję dla przyzwoitości, albo i nie.
Planów na zimę miałam sporo, a tutaj już połowa zimy za nami. Ogród zmrożony nieco porankami przyciąga mnie zaspaną jeszcze z kubkiem kawy do okna.
Ale już wracam do siebie. Wracam też do ogrodu, albo przynajmniej do myśli o nim. Bądźcie, proszę cierpliwi. A tymczasem życzę uważności na innych, umiejętności dostrzegania nie tylko radości dużych, ale i tych malutkich, no i zieleni, w ogrodach, donicach, w sercach i głowach.
Ależ fajnie, że tu trafiłam :)
OdpowiedzUsuńCoś nie mogę niestety subskrybować :( ale podglądać będę bo bardzo mi się tu u ciebie podoba.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Dziękuję, również wszystkiego, co najlepsze życzę i zapraszam częściej:) Pozdrawiam. Beata
OdpowiedzUsuńBeata, ten piękny las to chyba nie u nas, co? :)
OdpowiedzUsuńNo nie u nas, ale blisko granicy:) polsko - czeskiej czyli Zlote Hory:)
OdpowiedzUsuń