06 marca 2014

Magiczne nasionko - marzec czas siania

No i zaczęło się. Jeszcze nie na całego, jeszcze nie bez opamiętania, jeszcze z odrobiną obaw, czy nie za wcześnie, ale zaczęło się. Sianie. Adrenalina niemal na maksa. Dziwicie się? Dla mnie sianie nie jest czynnością uspokajającą, oj nie. Patrząc na te maleństwa wielkości główki od szpilki a czasem o wiele mniejsze i mając świadomość (z doświadczenia lub przeczytania na etykiecie), że z tej drobinki wyrośnie okazała roślina z liśćmi, kwiatami, nasionami. Będzie pachnieć, będzie mieć kolorowe kwiaty, będzie wabić owady. A wszystko zaklęte w takiej drobince.
Natura mnie oszałamia momentami. I chwila, gdy nasionko pada na ziemię, jest jednym z takich momentów. I potem to oczekiwanie, kiedy wykiełkuje, kiedy puści pierwsze listki, kiedy będzie można pikować, potem przesadzać. Całe to koło natury, mądrość każdej rośliny jest dla mnie czymś nieogarnionym, tajemniczym, przepięknym.
No to siejemy. Marzec aż woła, krzyczy - zasiej, wysiej, posiej! Bo nawet jeśli nie do końca wierzymy, że nam się uda, że dotrwamy do pikowania, sadzenia i cieszenia się efektami pracy, to warto wysiać. Nawet jeśli nie mamy ogrodu, a nawet balkonu, to warto wysiać. Coś. Cokolwiek. W mieście i najbliższej okolicy na pewno mnóstwo miejsc, w których jakaś roślinka by się przydała. Na pewno się nie zmarnuje. Tylko nie traćcie ochoty, tej wiosennej, najlepszej do działania!
Bo sianie, to cała magia ogrodnictwa - obserwacja rośliny od jej początku.
Siejemy do pudełka czy skrzynki lub tacki, wytłoczek po jajkach, puszek, tekturowych ruloników (aż dziw bierze, ile przedmiotów ukrywa swą role doniczki:). Wsypujemy kompostu z piaskiem lub grysem albo można kupić specjalną mieszankę do siewu w sklepach ogrodniczych. Wsypujemy jej do pełna. Uciskamy deseczką (lub palcami) ziemię, delikatnie rozsiewamy w miarę równomiernie nasionka. Lepiej za rzadko niż za gęsto.

Przesiewamy najlepiej sitem cienką warstwę ziemi na nasionka. Z tym sitem mi nie wyszło, bo moje kuchenne ma za małe oczka, a innego się nie dorobiłam jeszcze. Podrobiłam więc ziemię palcami.
Warto jednak pamiętać, że są takie nasionka, które tego nie potrzebują, a nawet nie lubią. To m. in. pomidory. Wtedy nasionka przykrywamy cienką warstwą perlitu, wernikulitu czy żwirku.
I wkładamy skrzyneczkę do pojemnika z wodą, żeby przez dziurki w spodzie woda wsiąkła w ziemię.
Podlewając z góry możemy po prostu zmyć nasionka i całe nasze misterne rozkładanie na nic.
Namoczone skrzyneczki nakrywamy folią, kawałkiem szyby, by było wilgotno. Wietrzymy codziennie, by pozbyć się zbierającej się wody. Zdejmujemy całkowicie folię gdy pojawią się pierwsze młodziutkie siewki. A gdy pojawią się pierwsze liście właściwe (nie liścienie) - pikujemy.
Nie trzymamy za łodyżkę przy przesadzaniu, ale za listek. To bardzo ważne, by nie zniszczyć delikatnych korzeni ani nie zgnieść łodyżki. Podważamy patyczkiem roślinę i przesadzamy.
Oto moje pierwsze siewy sprzed kilkunastu dni: tytoń ozdobny i astry (za bardzo na razie się nie różnią, ale już niedługo....):


Na parapecie grzeje się jeszcze lobelia, a w kolejce już niemal wszystkie letnie kwiaty. Oj, będzie się działo!

2 komentarze:

  1. Apetycznie wyglądają te siewki. Moja lobelia już wzeszła ale jest tak drobna , że nie wiem jak się zabrać do pikowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, tez miałam taki kłopot w ub. roku i wielki dylemat. Z tego dylematu aż wyrzuciłam jedna tackę z siewkami, ale druga jakoś popikowałam. I udały się piękne, wytrzymałe lobelie. Tak więc życzę cierpliwości w sianiu i w pikowaniu. No i trzymam kciuki. Moja tegoroczna lobelia też jeszcze maluteńka:)

    OdpowiedzUsuń

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...