12 lutego 2015

Budzimy się, budzimy! Mamy już przedwiośnie!

Nie, przebiśniegów w ogrodzie nie mam, ani śnieżyczek. Chociaż Marta pytała już w ubiegłym roku i obiecałam posadzić. Ale jakoś się nie złożyło. Nadrobię. Za to tulipany i narcyzy na potęgę wychodzą z ziemi, kalina bodnantska kwitnie. Ale to już w sumie było i z miesiąc temu o tym pisałam.
A dzisiaj? Dzisiaj przekroczyłam kolejny próg do wiosny - ruszyłam w ogród z sekatorem. A jakże! Bo jak mogłoby być inaczej, gdy słońce ogrzewało, ocieplało, wręcz... waliło po oczach z intensywnością godną majowego popołudnia? Na balkonowym termometrze 16 stopni na plusie. Toż to prawdziwa wiosna:)
I chociaż świadomam przecież, że to jeszcze nie to, że to zdradliwa pora, że nie należy się spieszyć, postanowiłam zrobić mały rekonesansik. No i nie wytrzymałam. Musiałam przyciąć.

Pod sekator poszła krzewuszka i jabłonka ozdobna. Ta druga dlatego, że zrobiło się pod nią za ciasno, więc musiałam podkrzesać jej spódniczkę (czyt. obcięłam kilka spodnich gałązek zostawiając koronę bez cięcia). A ta pierwsza - bo jakaś taka nieforemna przez cały ub. rok mi się wydawała i mało kwitła. No to ją przycięłam dosyć mocno, by pobudzić jaśnie pannę do wydania mnóstwa kwiatów.
Bo taka to zasada. Dla niektórych bardzo trudna i zbyt rygorystyczna, ale większość roślin lubi cięcie i potrafi to okazać zdecydowanie większą ilością kwiatów. Tak z wdzięczności za odciążenie jej zbędnym balastem niewyrosłych witek, niepotrzebnie powyginanych i ocierających się (czyt. kaleczących się wzajemnie) pędów.
Miałam pomocniczkę, a jakżę:) 

No i pozbierałyśmy przy okazji trochę liści, posadziłyśmy szczypiorek do donicy, by w domu szybciej wyrósł. Pogapiłyśmy się na wyrastające tulipany i powsłuchiwałyśmy się w trele ptaków. Cudnie...
Ale przed nami wiele jeszcze pracy. Do przycięcia są derenie, krzewuszki, wierzby o pstrych liściach, hortensje. Z trawami jeszcze trochę poczekam, chociaż niektóre już wypuszczają zielone pędy, trzeba być więc uważnym, by nie przegapić dobrego momentu i by nie było za późno.
Ale powoli, powoli. Przede wszystkim nie należy wszystkiego robić szturmem. I radze to nie tylko ze względu na niespodzianki pogodowe, które mogą się zdarzyć, ale ze względu na Wasze zdrowie! Tak tak. Rozleniwione nieco ciała po zimie odzwyczaiły się pewnie nieco od ciągłego schylania, dźwigania, cięcia, grabienia. Odpowiednie mięśnie muszą na nowo sobie przypomnieć ten tryb pracy. Więc na spokojnie, wieczorkiem rozciągamy się, szczególnie dbając o kręgosłup. U mnie sprawdza się pilates i pływanie. Ale każde rozciąganie się i nieobciążający sport jest dobry.
Pochwalcie się, czy już ruszyliście do ogrodów?
Dla przypomnienie, tutaj kilka rad, co robimy w lutym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...