Chociaż mieszkam nieco na uboczu miasta (żeby nie napisać "na zadupiu", jak mówią niektórzy), cały czas interesuje się tym, co się w mieście dzieje. Nie w kontekście koncertów, wydarzeń czy plotek politycznych, ale w kontekście życia miasta. Od dawna interesuję się miastem jako miejscem do życia i finkcjonowania w szerokim tego słowa znaczeniu. Poszukuję jego drgań, szperam w oddziaływaniach architektury na przestrzeń i przestrzeni na ludzi, zaglądam w podwórka i przysiadam na krawężnikach. Lubię patrzeć na ludzi, obserwować zachowania w tkance miejskiej. I mieszkańców, i kotów, i ptaków, i lebiody. A najbardziej pochłaniają mnie interakcje z dziećmi, które zawsze znajdą sobie ciekawsze miejsce, rzecz do zabawy, trakt do przejścia czy atrakcję do zobaczenia niż wyznaczyli im rodzice.
I dzięki temu ich poznawanie swojego miejsca życia jest o wiele ciekawsze, bez względu na to czy to wielkie miasto, czy mała wieś, czy mieszkają w wielkiej willi czy bloku. Ich patrzenie na świat jest o wiele bardziej intrygujący. Warto się tego nauczyć. Jak? Podpatrując.
Ja radzę sobie jeszcze inaczej - prowadzę warsztaty, w tym
architektoniczno-urbanistyczne dla dzieci i młodzieży. I prowokuję najmłodszych do wyrażania swych wizji, tworzenia swoich wymarzonych budowli, miejsc.
Oto kilka obrazków z ostatnich zajęć.
|
Miasto zbudowane przez uczniów SP 17 i kolegów z Cottbus. Zauważyliście, ile tu kolorów? |
|
Dzieci z Miejskiego Przedszkola nr 30 i koledzy z Europakita w Cottbus tez budowały swoje miasto.Zieleni nie zabrakło. Fot. Tylna 37 |
|
Młodzi architekci i ich dzieło, które można do woli zmieniać. Fot. Tylna 37 |
Momentami aż trudno mi uwierzyć w swoje ograniczenia wyobrażeniowe, gdy patrzę na ich prace i nie do końca kumam, o co w nich chodzi. Choć wydają się nieokiełznane, to wszystko jest logiczne, przemyślane, ma swój sens.
Wystarczy posłuchać dzieci, pójść z nimi na spacer i pozwolić się prowadzić. Czysta przyjemność!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz