Już 9 lat temu miasto zabiegało o organizację targów, a w 2010 r. dowiedziało się, że jego kandydatura przeszła. Początkowo wystawa miała odbywać się ne terenie zamkniętego lotniska Tempelhof w centrum Berlina, ale ostatecznie zdecydowano o innej lokalizacji. Zaczęły się więc ostre przygotowania. Nic dziwnego, skoro do zagospodarowania było ponad 100 ha. Punktem wyjścia były Ogrody Świata, które od dłuższego czasu już przyciągają rzesze wielbicieli ogrodnictwa. Ale to tylko kilkanaście hektarów. Resztę trzeba było na nowo wymyślić, zaprojektować i wykonać tak, żeby podczas wystawy zwiedzający mieli wrażenie, ze teren już istnieje od dawna.
I chyba się udało. W mojej ocenie - udało się.
Na ponad 100 ha (jest kolejka gondolowa w cenie biletu dla zmęczonych spacerami) znalazły się zarówno ogrody pokazowe, cudne kompozycje nasadzeń w przestrzeni otwartej, sklepiki ogrodnicze, miejsce na edukację przyrodniczą i ekologiczną, wielka scena, na której są koncerty, pokazy, hale wystawiennicze, zaplecze gastronomiczne...
Co mnie najbardziej inspirowało? Kompozycje rabatowe.
Już na samym wejściu ogniste rabaty bylinowe połączone z przepięknymi burakami liściowymi robiły wrażenie.
Teren przed głównym wejściem to doskonały przykład, jak można połączyć zimny i ciężki beton z roślinnością, która dodaje mu lekkości, a jednocześnie nie daje się przytłoczyć masywnością szarości.
Po wejściu id razu ruszyliśmy w stronę ogrodów pokazowych zaprojektowanych przez architektów z różnych krajów, którzy inspirowali się klimatem, przyrodą czy kulturą swojego rodzimego kraju. Poniżej ogród architektów z Australii...
A dalej...
ogród wulkaniczny
Następny ogród to ogród umysłu zaprojektowany przez architektów z Tajlandii. Inspiracja były wyspy składające się na ich kraj i ich zmienność.
Niewątpliwą atrakcją były lustra...
Nowoczesne ogrody wodne...
Urzekały również rabaty sezonowe. We wrześniu jakżeby inaczej - królowały wrzosy
I trawy...
Najcześciej trawy łączono ze zwiewnymi bylinami.
Trawy królowały wszędzie, jako obwódki, dopełnienie rabat albo ich główny trzon.
Wieża widokowa - punkt obowiązkowy.
Ciekawa impreza, czy to jednorazowa? Berlin blisko, może udałoby się pojechać następnym razem, gdyby taki był. Takie miejsca zawsze przynoszą wiele inspiracji.
OdpowiedzUsuńOgrody Świata w Berlinie są na stałe i większość terenów powystawowych również zostanie jako element rewitalizacji dzielnicy. Więc nawet po wystawie warto tam pojechać w wolnej chwili. Ale to wystawa, która odbywa się w różnych miastach, krąży po całych Niemczech. O najbliższych podobnych wydarzeniach na pewno poinformuję, bo z racji bliskości granicy i poziomu tych imprez (niestety nasze Gardenie czy Zieleń to życie moga sie schować daleko za parawanem) też jestem nimi żwawo zainteresowana. Ale jeszcze masz trzy tygodnie, więc może Ci się jeszcze uda. Polecam!
OdpowiedzUsuńNie dojechałam, ale w przyszłym sezonie będę w Berlinie, chcę zobaczyć Ogrody Świata (i ogród Karla Foerstera w Poczdamie), więc i "resztki" po wystawie może obejrzę.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto!
Usuń