Jeszcze dni kilka do tej kalendarzowej, jeszcze ranki mroźne nieco, ale już czuć ją w powietrzu, już słychać w zaroślach, pachnie nią podczas każdego spaceru, widać niemal na każdym skrawku ziemi i nieba.
Widziałam tydzień temu parę bocianów koło Krosna Odrzańskiego. No poczułam wiosnę. A na dokładkę tego samego dnia przyuważyłam pędzącą jak rakieta srokę z gałązką w dziobie. No wiosna jak nic.
Uwielbiam ten czas napięcia, gdy rankiem zaglądam w rabaty szukając kiełkujących tulipanów, pękających pąków bzów czy forsycji. Tę radość z każdego krokusika, który przebił się przez gąszcz innych roślin, każdego szafirka nieśmiało wychylającego swoją główkę z rozetki liści. Nie mogę doczekać się, kiedy pękną pąki pigwowca, które przyczaiły się przy furtce.
Ruszyłam w teren. Z sekatorem oczywiście. Dłonie grabiały, chociaż miałam podwójne rękawiczki. Ale czas na cięcie najwyższy. Zasada podstawowa, główna i w sumie jedyna: jeśli coś kwitnie przed czerwcem - NIE TNIEMY! Resztę i owszem, i tak. Szczególnie gdy chcemy mieć ładne kwiaty, duże liście, zgrabną formę, Cięcia się nie bójmy.
Ale najbardziej popalić mi dały trawy ozdobne. Modne są, piękne są, bezproblemowe są, dużo ich. No tak i teraz czas, by je ścinać. Ciężka praca, ale wiem, że potem mi to wynagrodzą. Wiem... ale dłonie i tak bolą od siekania sekatorem....
Teraz jest czas nie tylko na sprzątanie, grabienie, ale też na kreowanie, przesadzanie, rozsadzanie, dzielenie bylin, formowanie. Ta praca da nam efekty przez cały sezon.
W ramach relaksu gorąca czekolada na tarasie z widokiem na oblegany przez sikory i mazurki krzew kaliny bodnantskiej. Nie dosyć, że kwitnie magicznie, pachnie, to jeszcze pozawieszałam na niej kule z nasionkami dla ptaków. Już nie powinno się dokarmiać, a więc kul coraz mniej i coraz rzadziej, ale jakiż to relaksujący widok szarżujących sikor bogatek i czupurnych modrych.
A w tak zwanym międzyczasie sieję. Już kiełkują astry w pudełkach po mleku przeciętych na pół. I jeszcze "starcy" i cynie. I pojemników pojawia się coraz więcej. I wcale nie wyszukane, czaderskie szklarenki czy rozsadniki, ale takie, które mam pod ręką (i których mąż mój własny nie posprzątał z garażowych półek, bo już za dużo ich tam poskładałam:)
No i sieję rzeżuchę. Schodzi błyskawicznie.
Już planuję które byliny dzielę, rozsadzam, przesadzam. Lubie ten ferment, oj lubię:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zajrzyj również tutaj:
Naturalny ogród dla wszystkich
Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...
-
Często się zdarza, że wiosną i jesienią w naszych domach pojawiają się małe zielonkawe owady. Zwykle siedzą nieruchomo na firankach lub jasn...
-
Bracia postawili w ogrodzie szklarnię ze starych niepotrzebnych już okien. Pomysł stary niemal jak świat. Pamiętam takie szklarnie z dzieciń...
-
To był mój pomysł na gwiazdkę - zrobię Marcie domek dla lalek. Z tektury. A gdyby się nie udało - to kupię. Wybór jest ogromny. Ale dwa tygo...
Hej jestem przypadkiem i zostaje. Ogród to moja pasja,praca w nim to relaks:-)ciężka praca ale opłaca :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadki "chodzą po ludziach" i że zostajesz:) Ogród może zaczarować na całe życie. Wielu pięknych chwil w ogrodzie swoim i tym na skraju miasta:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń