28 sierpnia 2015

Letnie obfitości

Przepych natury zaskakujący na każdym kroku. W obfitości owoców, darów. Misa malin, wiadra gruszek, pękate kosze jabłek idealnych do kaczki pieczonej, na musy, kompoty, soki. I śliwki. Fiolet uginających się od owoców gałęzi nie dawał mi spokoju. Weekend w rodzinnym ogrodzie był dla mnie pracowity, ale i pełen obfitości. Czerpałam garściami. Teraz mam kilka nocek na przetworzenie tego, co garście rwały.

Ziemniaki, własnoręcznie wykopane z zagonu lepiej smakują. Turlające się złoto ziemi.
A potem usiąść na ławce ze starych desek pod drzewem, zagryźć słodkim jabłkiem, garścią śliwek i napawać się widokiem na góry: Biskupią Kopę, Pradziad z majestatyczną wieżą.
Ostatni z ciepłych dni, weekendów?
Promienie słońca gubiące się na pomarańczowo w wieczornych chmurach.
Odkrywanie rowerowe tras z dzieciństwa. Dziwnie krótkie się wydają dzisiaj. Emocje, wspomnienia, szukanie najwyższego punktu w okolicy (pod wierzbą na polnej drodze). Przy drodze czerwone owoce róż dzikich, jabłoni, grusz.




Przydrożna kapliczka, krzyż z 1821 r. Wtedy też tutaj żyli ludzie.
Spokój. Że wszystko się układa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...