24 sierpnia 2012

Porzeczkowy zawrót głowy

Co roku latem z niecierpliwością czekam na moment porzeczkowych żniw. Gorące słońce i pękate kwaskowatym nieco, ale mocno orzeźwiającym sokiem koraliki porzeczki - to dla mnie synonim wakacji. Mama ma tylko jeden krzew porzeczkowy. Więcej nie było potrzeby sadzić, bo sąsiadka ma ich chyba z siedem. Więc chodzimy na legalny szaber do niej. Nie inaczej było w tym roku.

Słońce, pachnące dojrzewające zboże, hucząca od roju owadów miedza, wiklinowy koszyk na ramieniu. Stara drewniana furtka pochylona ku ziemi, zmurszała siatka, między której oczkami aż wychylały się w moją stronę ogromne grona porzeczek: dorodnych, pięknych i czerwonych jak nie wiem co. Aż wróciłam do domu po aparat, zanim zaczęłam je rwać.



Nazbierałam dwa pełne kosze. Nie mogłam ich tak zostawić. Zakorzeniony głęboko wstręt do marnotrawstwa się odezwał z podwójną siłą. Wprawdzie potem miałam nockę obierania i przetwarzania porzeczek, ale było warto. Chociażby dlatego, że dżemy, soki i słodkie polewy do deserów wyszły pyszne, a za każdym razem jak otwieram słoik, czuję zapach tego lata w starym ogrodzie wśród pól.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również tutaj:

Naturalny ogród dla wszystkich

Ogrody naturalne to miejsca przyjazne nam ludziom. A jeśli są rzeczywiście przyjazne nam, to i innym stworzeniom. Niestety trudno za przyja...