Były pytania, kiedy kolejne seminarium parkowe w Brodach. Ano już wiadomo - 13-15 marca. Warto ten termin zarezerwować już sobie w kalendarzach. Dlaczego? Bo to świetna inicjatywa, niesamowita atmosfera, ciekawi ludzie, międzynarodowe towarzystwo, pożytecznie spędzony czas, piękne miejsce z historią zapierająca dech. Jeszcze coś ominęłam? Na pewno. Bo każdy, kto tutaj chociaż raz przyjedzie, chce wracać.
Tych, którzy byli zatem namawiać nie muszę pewnie, a ci, którzy dotychczas nie mieli okazji, niech spróbują.
Ale może słów kilka, o co w tym wszystkim chodzi.
W marcu już po raz piąty odbędzie się w przygranicznych Brodach Międzynarodowe Polsko-Niemieckie Seminarium Parkowe. Niemal co roku zjeżdża tu ponad 200 wolontariuszy z Polski i Niemiec, by razem odnawiać zabytkowy park przypałacowy.
Ochotnicy to uczniowie szkół, studenci, emeryci, mieszkańcy pobliskich miejscowości, ale tez fachowcy (ogrodnicy, historycy, projektanci), którzy na trzy dni zawieszają wszystkie swoje zajęcia, by ze szpadlem, siekiera czy grabiami biegać po parku. A wieczorem wsłuchiwać się w koncerty muzyki klasycznej i opowieści o historii tego miejsca.
Tych, którzy byli zatem namawiać nie muszę pewnie, a ci, którzy dotychczas nie mieli okazji, niech spróbują.
Ale może słów kilka, o co w tym wszystkim chodzi.
W marcu już po raz piąty odbędzie się w przygranicznych Brodach Międzynarodowe Polsko-Niemieckie Seminarium Parkowe. Niemal co roku zjeżdża tu ponad 200 wolontariuszy z Polski i Niemiec, by razem odnawiać zabytkowy park przypałacowy.
Ochotnicy to uczniowie szkół, studenci, emeryci, mieszkańcy pobliskich miejscowości, ale tez fachowcy (ogrodnicy, historycy, projektanci), którzy na trzy dni zawieszają wszystkie swoje zajęcia, by ze szpadlem, siekiera czy grabiami biegać po parku. A wieczorem wsłuchiwać się w koncerty muzyki klasycznej i opowieści o historii tego miejsca.
Cała inicjatywa ruszyła w 2009 r. dzięki młodemu Niemcowi, Claudiusowi Wecke.
Pisał pracę dyplomową o parku w Brodach. - Przyjechałem w deszczowy dzień i nie mogłem się nadziwić, jak takie miejsce mogło tak zniszczeć - opowiadał mi podczas ostatniego seminarium. Przyznaje, że trochę się przestraszył na początku, ale potem zaczął spacerować po parku. Dołączył do niego piesek, przybłęda. Nazwał go Kuba i tak razem przez kilka miesięcy chodzili, mierzyli, wytyczali, porównywali, planowali. Nawet zamieszkał w Brodach, by być bliżej. I mała anegdotka: Wprawdzie na początku szukał pokoju w Łęknicy blisko Parku Mużakowskiego, ale jakoś dziwnym trafem zawsze okazywał się to burdel.
W międzyczasie jako 25-latek został głównym ogrodnikiem w parku Branitz w Cottbus (ech, ta wymiana pokoleń na Zachodzie). projekt rewaloryzacji jednak dokończył. Nie tylko dokończył, ale i postanowił wprowadzić go w życie. I to nie za pieniądze unijne cudzymi rękoma, ale jako pospolite ruszenie ochotników, mieszkańców. Podobne inicjatywy widział w Dreźnie, Cottbus oraz wielu innych niemieckich miastach, gdzie to żadne novum.
Pierwsze seminarium odbyło się w październiku 2009 r. Spodziewano się 200 uczestników, a przyjechało 351. I do dziś poniżej 200 osób się nie zdarzyło.
Jak wygląda seminarium od strony technicznej i organizacyjnej?
Wolontariusze są podzieleni na grupy robocze, w których pod okiem fachowców wykonują określone zadanie: karczują samosiejki, wytyczają na nowo ścieżki, porządkują zagajniki, przycinają krzewy i drzewa. Seminarium zaczyna się i kończy spacerem po całości, by zobaczyć, co trzeba zrobić i co udało się wykonać.
A efekty są na prawdę niesamowite.
Oczywiście do dawnej świetności, kiedy to Brody były własnością Henryka von Bruhla, jeszcze daleko i pewnie nigdy się tego stanu już nie osiągnie. Ale ducha hrabiego i dawnego premiera Saksonii czuje się w rozmachu, w jakim planowano posiadłość.
Aby włączyć się w tę inicjatywę, nie trzeba mieć wielkiej wiedzy ogrodniczej, znać się na ogrodnictwie czy rewaloryzacji zabytkowych założeń parkowych. Wystarczą chęci do pracy (czasami nie jest łatwo:) i jakieś narzędzie ogrodnicze mile widziane, chociaż nawet to nie jest konieczne. Można przyjechać na trzy dni (organizatorzy zapewniają nocleg i wyżywienie), albo tylko na jeden dzień. Już można się zgłaszać (szczegóły na stronie www.brody.pl)
A tak swoją drogą, ciekawa jestem, czy już kwitną tam przebiśniegi. Całe pole przebiśniegów. I to tych "bogatych".
A na zachętę wspomnienia z jesieni 2013 r.
Pisał pracę dyplomową o parku w Brodach. - Przyjechałem w deszczowy dzień i nie mogłem się nadziwić, jak takie miejsce mogło tak zniszczeć - opowiadał mi podczas ostatniego seminarium. Przyznaje, że trochę się przestraszył na początku, ale potem zaczął spacerować po parku. Dołączył do niego piesek, przybłęda. Nazwał go Kuba i tak razem przez kilka miesięcy chodzili, mierzyli, wytyczali, porównywali, planowali. Nawet zamieszkał w Brodach, by być bliżej. I mała anegdotka: Wprawdzie na początku szukał pokoju w Łęknicy blisko Parku Mużakowskiego, ale jakoś dziwnym trafem zawsze okazywał się to burdel.
W międzyczasie jako 25-latek został głównym ogrodnikiem w parku Branitz w Cottbus (ech, ta wymiana pokoleń na Zachodzie). projekt rewaloryzacji jednak dokończył. Nie tylko dokończył, ale i postanowił wprowadzić go w życie. I to nie za pieniądze unijne cudzymi rękoma, ale jako pospolite ruszenie ochotników, mieszkańców. Podobne inicjatywy widział w Dreźnie, Cottbus oraz wielu innych niemieckich miastach, gdzie to żadne novum.
Pierwsze seminarium odbyło się w październiku 2009 r. Spodziewano się 200 uczestników, a przyjechało 351. I do dziś poniżej 200 osób się nie zdarzyło.
Jak wygląda seminarium od strony technicznej i organizacyjnej?
Wolontariusze są podzieleni na grupy robocze, w których pod okiem fachowców wykonują określone zadanie: karczują samosiejki, wytyczają na nowo ścieżki, porządkują zagajniki, przycinają krzewy i drzewa. Seminarium zaczyna się i kończy spacerem po całości, by zobaczyć, co trzeba zrobić i co udało się wykonać.
A efekty są na prawdę niesamowite.
Oczywiście do dawnej świetności, kiedy to Brody były własnością Henryka von Bruhla, jeszcze daleko i pewnie nigdy się tego stanu już nie osiągnie. Ale ducha hrabiego i dawnego premiera Saksonii czuje się w rozmachu, w jakim planowano posiadłość.
Tutaj bowiem zatrzymywali się w drodze między Warszawą a Dreznem ówcześni prominenci, a nawet król Polski i saski książę August III. Postała oranżeria, amfiteatr w kształcie liry, fontanny, park zdobiły setki figur i unikatowych roślin. W XIX w. park przerobiono na modłę krajobrazowych założeń zachowując jednak barokowy sznyt dawnej kompozycji. Pojawiły się jednak wyspy na pobliskim jeziorze, herbaciarnia z widokiem na cała posiadłość.
Po II wojnie światowej całość popadła niemal w ruinę. Obecnie jest w rękach kilku właścicieli. W oficynach działa hotel, a pałac doczekał się nowego dachu z nadzieją na dalsze prace. A Park? No park czeka na wolontariuszy.Aby włączyć się w tę inicjatywę, nie trzeba mieć wielkiej wiedzy ogrodniczej, znać się na ogrodnictwie czy rewaloryzacji zabytkowych założeń parkowych. Wystarczą chęci do pracy (czasami nie jest łatwo:) i jakieś narzędzie ogrodnicze mile widziane, chociaż nawet to nie jest konieczne. Można przyjechać na trzy dni (organizatorzy zapewniają nocleg i wyżywienie), albo tylko na jeden dzień. Już można się zgłaszać (szczegóły na stronie www.brody.pl)
A tak swoją drogą, ciekawa jestem, czy już kwitną tam przebiśniegi. Całe pole przebiśniegów. I to tych "bogatych".
A na zachętę wspomnienia z jesieni 2013 r.
Piękna sprawa
OdpowiedzUsuńZachęcam do wzięcia udziału!
OdpowiedzUsuńNastąpiła cisza w eterze o seminariach w 2016 i 2017. Finita z seminariami ? Dlaczego ?
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że też czekam na wieści, kiedy po raz kolejny bedzie można popracować w szczytnym celu. Jak tylko sie czegoś dowiem, na pewno informacja pojawi się na blogu.
OdpowiedzUsuń