Dzisiaj o soli trochę. Nie tej w zupie, ani nie soli ziemi, o której Wajda filmy tworzył. O takiej soli, co to na potęgę sypana jest na nasze chodniki, drogi, parkingi, podjazdy, ścieżki...
Ślisko przecież jest! - słyszę. No ślisko, w końcu to zima.
I tak sobie myślę, że może to i dobrze, że tak rzadko mamy tę zimę z prawdziwego zdarzenia, bo inaczej Wieliczka dawno stałaby pusta. I mam dylemat, bo z jednej strony porządna zima to zbawienie dla ogrodu, a z drugiej masakra dla natury, szczególnie w miastach, gdzie i tak nie ma łatwego zadania. Właśnie ze względu na sól.
Tony soli sypiemy wszędzie. A nie musi tak być.
Od kilku lat w Poznaniu trwa projekt "Mniej solę, dbam o Poznań". To pomysł Agnieszki Szulz z Zarządu Dróg Miejskich.
Mieszkańcy, ale i rady osiedli doszli do wniosku, że sól nie jest potrzebna, by zachować normy bezpieczeństwa (wystarczy piasek czy drobny żwirek, jak np. w Czechach nawet w partiach górkich). Chca mieć piękną zieleń i chodniki bez dziur.
Dlaczego ta sól jest taka straszna?
Abstrahując nawet od aspektów przyrodniczych (sól jest zabójcza dla wielu roślin, trawników, młodych drzew, krzewów), to jest ilka powodów czysto pragmatycznych, zeby nie stwierdzić - ekonomicznych:
- sól powoduje korozję samochodów, ale i lamp, latarni, barierek, koszy na śmieci
- niszczy obuwie (próbowaliście doprowadzić do porządku buty po zimowym spacerze w brei?), nawierchnię chodników, asfalt, a także infrastrukturę podziemną, czyli wszelkie rury, którymi płynie woda, gaz, ścieki
- zanieczyszcza wody gruntowe - w pasach przy jedni nie ma praktycznie życia
- podrażnia łapy psów
Tłumaczenie, że sól jest tańsza i nie ma w kasie miasta pieniędzy na nieco droższy piasek jest patrzeniem bardzo krótkowzrocznym. Bo niszczymy zieleń, za którą miasto też musiało zapłacić. Śnieżna breja z solą, która bryzga spod kół samochodów, wypala pąki drzew i krzewów. Ponadto sól wnika do gleby, i gdy ta jest za bardzo zasolona, roślina nie może pobierać wody i usycha. Ile takich uschniętych młodych drzewek jest w Zielonej Górze?
Nie jestem za kategorycznym zakazem używania soli, bo w przypadku gołoledzi jest potrzebna, by nikomu nie stała się krzywda. Ale jeśli spadnie trochę śniegu, warto złapać za łopatę i trochę posypać ścieżkę piaskiem, a nie od razu łapać za sól.
Tutaj dostępna jest nawet szczegółowa prezentacja na ten temat.
Ratunkiem dla drzew jest tez osłanianie ich przed szkodliwą breją. W Poznaniu większośc obsadzeń przydrożnych okryta jest matami czy gumowymi osłonami. To wcale nie jest drogie, a efekt już widać (można zobaczyc na zdjęciach).
To co? Nie solimy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz