Oczywiście wybór jest coraz ciekawszy i większy. Od materiałowych krasnali wielkości człowieka za kilkaset złotych po proste, drewniane konstrukcje ze zgrzebnymi woreczkami (wcale niewiele tańsze:).
Można też kalendarz przygotować samemu. Inspiracji w necie mnóstwo, nawet nie będę się siliła na podpowiedzi, bo wystarczy wpisać hasło i wyskakują setki propozycji. Wszystko zależy od umiejętności, ilości czasu i chęci, a nawet funduszy. No i miejsca, bo, nie ukrywam, to w moim przypadku też miało znaczenie - gdzie ten kalendarz będzie wisiał czy stał przez cały miesiąc.
O takim kalendarzu myślałam już w ub. r., ale spóźniłam się i nie zdążyłam, tym bardziej, że babcie obstawiły wnusię czekoladowymi kalendarzami.
W tym roku postanowiłam, że postanowienie zostanie zrealizowane. Oczywiście myślałam o realizacji na spokojnie dając sobie dużo czasu, ale wyszło jak najczęściej - nieco w pośpiechu i po nocach. Radości jednak miałam i tak mnóstwo przy przygotowaniach.
Oto efekt:
Kalendarz, jak widać na załączonym obrazku, zrobiłam z niezawodnych rolek po papierze toaletowym, do tego patyk z ogrodu, trochę wstążek. W "cukierkach" niespodzianki (drobne ozdoby świąteczne, drobiazgi plastyczne, małe słodkości) oraz nieodzowne karteczki. Z jednej strony "zadanie" typu pieczenie ciasteczek, ubieranie choinki, przygotowanie kartek świątecznych czy upominków dla najbliższych, po roraty, rozmowa o dobrych uczynkach i zaplanowanie takich, mikołajkowa sesja zdjęciowa (u babci nad morzem - ciekawa jestem efektu:), przysmaki dla ptaków, spanie przy choince,nauka kolęd czy robienie piernikowego domku. Z drugiej strony coś, co chcieliśmy powiedzieć córce, by o tym pamiętała, że jest dla nas najważniejsza, że uwielbiamy się z nią wygłupiać, że wymyśla najlepsze piosenki na świecie itp. itd.
Jednym z zadań było przygotowanie papieru do pakowania świątecznych prezentów. No to było stemplowanie z ziemniaczanych pieczątek. Zabawy sporo:) Polecam!
Kolejne zadania przed nami. Chcecie relację?