Ziemniaki, własnoręcznie wykopane z zagonu lepiej smakują. Turlające się złoto ziemi.
A potem usiąść na ławce ze starych desek pod drzewem, zagryźć słodkim jabłkiem, garścią śliwek i napawać się widokiem na góry: Biskupią Kopę, Pradziad z majestatyczną wieżą.
Ostatni z ciepłych dni, weekendów?
Promienie słońca gubiące się na pomarańczowo w wieczornych chmurach.
Odkrywanie rowerowe tras z dzieciństwa. Dziwnie krótkie się wydają dzisiaj. Emocje, wspomnienia, szukanie najwyższego punktu w okolicy (pod wierzbą na polnej drodze). Przy drodze czerwone owoce róż dzikich, jabłoni, grusz.
Przydrożna kapliczka, krzyż z 1821 r. Wtedy też tutaj żyli ludzie.
Spokój. Że wszystko się układa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz